14 sierpnia 2020

Polska lewica nie odrobiła lekcji z imperializmu

W tym tygodniu wątkiem głównym na stronach ruchów lewicowych są wydarzenia na Białorusi. Część ruchów wyciąga prawidłowe wnioski i chwała im za to. Niestety, ale spora część widzi tylko dyktaturę, przemoc milicji, a rozruchy utożsamia z jakąś walką o wolność. Czy to nie „déjà vu”? Oczywiście, że tak! Przecież dokładnie to samo mogliśmy widzieć 6 lat temu na Ukrainie. Tak dobitny przykład, zarazem bardzo bliski bo dotyczący naszego sąsiada, wiele ruchów lewicowych nie nauczył. Nie odrobili lekcji z imperializmu.

Masowe rozruchy na Ukrainie na przełomie 2013 i 2014 roku, bardziej znane jako „majdan” albo „euromajdan”. Doprowadziły one do powiększenia się biedy, dalszej prywatyzacji, masowej emigracji zarobkowej, dekomunizacji Ukrainy, obalenia pomników Włodzimierza Lenina, zdelegalizowania Komunistycznej Partii Ukrainy, skłócenia wewnętrznego narodów, wojny domowej, odłączenia się Krymu, Doniecka i Ługańska, rozkładu struktur państwa, podporządkowania Stanom Zjednoczonym, rozpanoszenia się zachodniej finansjery.

Niektórzy mogą nie pamiętać, ale wtedy niektóre ruchy lewicowe także popierały te wystąpienia.  Podnoszono przemoc oddziałów specjalnych milicji i użycie broni wobec ludności. Podniecano się lewicową opozycją, która gdzieś tam weszła z flagą europejską robotniczą. Głównym motywem tych wystąpień było odrzucenie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, która przecież jest ostoją kapitalizmu. No ale przecież dla zwykłych Ukraińców kojarzyła się głównie ze stabilnością i otwarciem na zachód, jak usprawiedliwiały ruchy lewicowe w Polsce.

Dla wielu świadomych działaczy było oczywiste, że cały ten majdan był nakręcony przez zachodnie służby. To one nim sterowały, a nieuświadomione społeczeństwo dało się omamić. Dziś to widać jak na dłoni.

Tak dobitny przykład wielu ruchów lewicowych niczego nie nauczył, co widać po stosunku do rozruchów na Białorusi. Scenariusz bardzo podobny do ukraińskiego, typowa kolorowa rewolucja. Mimo wprost widocznych oznak podjudzania tych rozruchów przez zachód, co niektóre ruchy lewicowe podniecają się lewicową opozycją. Ktoś z lewicowej opozycji został zatrzymany, ktoś podniósł flagę Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, ktoś ze związków zawodowych wydał lewicowe oświadczenie… A to wszystko przeciwko rzekomemu dyktatorowi, który w ostatnim czasie zmniejszył prawa społeczne i pracownicze, stosuje przemoc milicji i nikt go nie popiera. To wszystko było już widziane na Ukrainie ponad 6 lat temu!

Kluczowe wydaje się niezrozumienie tego, czym jest imperializm. Imperializm, jako najwyższy etap kapitalizmu, dąży do światowego panowania i podporządkowania sobie wszystkich państw. Niewiele na świecie zostało oaz, które nie dały się zdominować. Białoruś niewątpliwie jest jedną z takich oaz.

Imperializm, jako wyższy etap kapitalizmu, jest groźniejszy od samego kapitalizmu. Stąd też powinniśmy bronić krajów niepodporządkowanych imperializmowi, nawet jeśli same w sobie są one dalekie od ustroju uspołecznionego. Taka Korea Północna jest daleka od ideałów państwa, do którego powinniśmy dążyć. A już szczególnie Iran, który jest państwem wyznaniowym. Mimo wszystko obrona tych krajów przed zakusami imperializmu jest zdecydowanie godna pochwały i wsparcia. Podporządkowanie tych krajów imperializmowi pogorszy mocno naszą pozycję, co widać po przykładzie Iraku czy Libii, którym też daleko było do naszego ideału państwa. Te państwa nie dość, że zostały podporządkowane imperialistów, to jeszcze zostały pogrążone w wojnie, biedzie, zniszczeniach. Czy warto było obalać tamtejszych dyktatorów? Należało ich obalić, ale w ramach przyszłej walki o wyzwolenie społeczne, a nie w ramach walki o podporządkowanie imperialistom.

Tymczasem co robią ruchy lewicowe w Polsce? Czerwony Front podnieca się garstką lewicowej opozycji z flagą Białoruskiej SRR, która nie będzie miała żadnego znaczenia w razie dopełnienia przewrotu. Władza Rad zachowuje się podobnie 6 lat temu jak w przypadku Ukrainy, podnieca się strajkami w białoruskich zakładach. Polska Partia Socjalistyczna jest ślepa na imperialistyczną agresję. Lewica Razem już wcześniej umieszczała na swoich stronach zdjęcie graffiti z wizerunkiem Łukaszenki na szubienicy (takie to pokojowo nastawione stronnictwo). Portal Strajk.eu stara się na sucho opisywać rzeczywistość, ale również pomija ostry wpływ zachodniego imperializmu na wzniecanie rozruchów, a do tego powołuje się na blogera NEXTA, nadającego z Warszawy, który uprawia tanią prozachodnią propagandę.
Kto trzyma właściwą stronę? Wygląda na to, że tylko lewica narodowa, jak np. Zjednoczenie Patriotyczno-Robotnicze „Grunwald” i działacze byłej Partii Zmiana.

Zwolennicy przewrotu podkreślają też, że przecież wcale nie musi być tak jak w innych przypadkach. Naiwni! Oczywiście, pewne miejscowe uwarunkowania na pewno będą, bo każdy kraj jest inny i kolorowe rewolucje różniły się w swoich szczegółach. Białoruś jest bardziej jednorodna, więc być może nie skończy się to wojną domową. Świadomość robotników jest większa, więc być może uda im się zachować jakieś prawa pracownicze lub socjalne. Jest większe związanie z Rosją, chociażby przez powszechność języka rosyjskiego, więc może nie nastąpi wylew rusofobii. To są jednak niewiele znaczące szczegóły. Białoruś w ostatecznym rozrachunku będzie strefą wpływów zachodnich kolonialistów.

Na tę chwilę najlepszym rozwiązaniem jest opowiedzenie się za prezydentem Aleksandrem Grzegorzewiczem Łukaszenką i właśnie to powinny uczynić ruchy lewicowe. Nie jest idealny, ma sporo przywar. Podobnie jak Białoruś, mimo zdobyczy socjalnych to wciąż kapitalizm. Niemniej na tę chwilę tylko jego osoba zapewnia dalszą suwerenność i oparcie się imperialistom. Być może kiedyś będą warunki do zmiany ustroju i pełnego uspołecznienia gospodarki. Na tę chwilę takich warunków nie ma, a obecne rozruchy to nic innego jak agresja imperialistów oraz mamienie Białorusinek i Białorusinów.