27 marca 2020

Działania polskich władz wobec koronawirusa wciąż chybione

Wykres zachorowań na koronawirusa SARS-CoV-2 w Polsce wciąż niebezpiecznie pnie się w górę. Białopolski rząd wprowadza kolejne ograniczenia włącznie z zakazem przemieszczania się. Sejm nie może się zebrać. Stan nadzwyczajny został wprowadzony, choć nieogłoszony aby nie przesuwać wyborów.

Działania rządu w walce z epidemią koronawirusa wydają się nie przynosić żadnego widocznego efektu. Liczba zachorowań szybko rośnie. Nie wiadomo jak długo to potrwa, nic nie wskazuje na szybkie opanowanie sytuacji. Kolejne działania wprowadzone przez rząd są, tak jak dotychczas, spóźnione, chaotyczne lub niepełne. Zaczyna się nawet gubienie w podawanych liczbach osób zarażonych i zmarłych – 26 brzeźnia odjęto jeden przypadek zachorowania i jednocześnie zgonu, który zaliczono przez pomyłkę.

Najbardziej rygorystyczny jest zakaz przemieszczania się poza wymienionymi sytuacjami. Zakaz jak najbardziej słuszny, ale jego wprowadzenie w sposób jednoznaczny łamie ustawę zasadniczą (konstytucję). Ta zapewnia każdemu wolność przemieszczania się i tylko stan nadzwyczajny może tę wolność ograniczać. To najlepszy przykład, że wprowadzone ograniczenia są tożsame ze stanem klęski żywiołowej, który jest jednym z trzech stanów nadzwyczajnych. Stan nadzwyczajny został więc wprowadzony bez jego ogłaszania, tylko po to aby nie przesuwać wyborów. Jest to ogromne naruszenie, a zgodę na to wydał cały Sejm głosując za nadzwyczajną ustawą ws. koronawirusa.

Sejm miał kłopot, aby się zebrać. Przy okazji wyszło, że wielu posłów nie potrafiło czytać instrukcji i stosownie posługiwać się maseczką i rękawiczkami, a część posłów, w tym członkowie Rządu, w ogóle olali te zalecenia. Kolejne posiedzenie ma być zdalne. To także złamanie ustawy zasadniczej, według której Sejm „zbiera się na posiedzeniach”. To także najlepszy przykład, że państwo działa w warunkach szczególnych, a przez to przeprowadzenie wyborów prezydenckich jest niemożliwe. Ciekawe, w jaki sposób rządzące Prawo i Sprawiedliwość będzie wykorzystywać to narzędzie na swoją korzyść. No i ciekawe jak zostanie zrobione i zabezpieczone ze strony organizacyjno-technicznej.

Minister edukacji narodowej wydał awykonalne rozporządzenie o zdalnej nauce. Jest albo ignorantem, albo oderwanym od rzeczywistości. Nauczyciele nie posiadają komputerów służbowych z przyłączem do sieci, więc jak mają prowadzić zdalną naukę? Na prywatnych komputerach? W prawie każdej szkole nauczyciele nie posiadają nawet służbowej skrzynki poczty elektronicznej. Ze strony uczniów nie wszyscy posiadają komputery, dostęp do sieci, a jeśli już posiadają, to komputery są współdzielone z rodzeństwem lub rodzicami, sieć nie jest odpowiednio szybka do prowadzenia zdalnych zajęć. W dodatku Ministerstwo Edukacji Narodowej przedkłada portale społecznościowe, jak np. Fejsbuk – należący do amerykańskiej korporacji mającej za nic prywatność i bezpieczeństwo sieciowe za cenę zysków. Jedyną możliwością pozostaje wysyłka materiałów do nauki przez tradycyjną pocztę, możliwie przez kierowców lub doręczycieli zatrudnionych w samorządach terytorialnych. To jednak nie nauczanie zdalne, a nauczanie listowne. Trudno tu też o jakieś znaczące postępy w nauce i wystawianie z tego ocen, to bardziej utrwalanie już zdobytej wiedzy.

Do obowiązkowej kwarantanny w końcu włączono Polaków przekraczających granicę państwową w celu pracy w państwie sąsiednim. Obowiązuje to od 27 brzeźnia 2020 0:00. Działanie to jest mocno spóźnione, kiedy to 9 dni wcześniej władze Świnoujścia, a za nimi także Słubic Polskich i Kostrzyna nad Odrą, zgłaszały ten kłopot.

Wprowadzono też ograniczenia w przewozach zbiorowych. Oczywiście członkowie rządu z przewozów zbiorowych korzystali dawno temu albo wcale, więc wprowadzili przepisy oderwane od rzeczywistości. Zgodnie z nimi dopuszczalna liczba podróżnych wynosi połowę liczby miejsc siedzących. O ile zamiar ten jest słuszny, o tyle nie wskazano jak go wykonać. Maszynista w kolei podziemnej (metra) nie jest w stanie tego wykonać, podobnie jak silnikowy wobec drugiego wozu pociągu ulicznego (tramwaju). Kierowcy i silnikowi z resztą nie powinni wychodzić z kabin w trosce o własne zdrowie. Przy okazji wyszło też nieuzasadnione zmniejszanie liczby miejsc siedzących w nowych pociągach ulicznych. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wyłączenie połowy miejsc poprzez ich oznaczenie i otaśmowanie, a kierujący ruszałby pojazdem dopiero kiedy wszyscy usiedliby na miejscach czynnych, co byłoby znakiem braku przepełnienia. No ale takich rozwiązań władze centralne nie wskazały, bo przecież oni nie jeżdżą komunikacją miejską.

Kłopoty spowodowane ograniczeniami w przewozach zbiorowych są pochodną innego kłopotu, którego władze nie mają siły rozwiązać. Wciąż działają zakłady pracy, mimo że część z nich jest zbędna. Z doniesień środków przekazu wynika, że np. w ośrodkach Amazona nie są przestrzegane zalecenia – pracownicy przy szatniach są stłoczeni, nie ma czasu na spokojniejsze umycie rąk, zjedzenie posiłku czy choćby wejście i wyjście z zakładu. Ograniczenie działalności zakładów pracy jest niezbędne aby zmniejszyć ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa tak w samych zakładach, jak i w drodze do nich. Białopolski rząd nie zrobi tego, bo w kapitalizmie oznaczałoby to jeszcze większy kryzys.

Należy też sobie zadać pytanie, co będzie dalej. Oznaki nadciągającego kryzysu są już widoczne. Rząd planuje dotowanie kapitalistów. Ci się napchają póki się da, korzystając z narzędzi wyzysku, jakie przedkłada rząd. Rząd chce uelastycznić czas pracy (czyt. wydłużyć) poprzez skrócenie dobowego odpoczynku, wydłużenie dobowego wymiaru czasu pracy i wydłużenie okresu rozliczeniowego czasu pracy oraz obniżenie wynagrodzeń. Dotowanie kapitalistów jest bezzasadne, jeśli im się przestanie opłacać to prędzej czy później ogłoszą upadłość i pozwalniają ludzi, przerzucając na społeczeństwo straty. Koronawirus może dla kapitalistów stać się dobrą wymówką do każdego zwolnienia.

Prawdopodobnie skutkiem epidemii koronawirusa i nieodpowiednich działań rządu będzie zwiększenie wykluczenia komunikacyjnego. Zamknięcie szkół na dłuższy czas oraz znacznie mniejsze przewozy osób ogółem powoduje, że przedsiębiorstwa komunikacji samochodowej są w coraz gorszym stanie. Część z nich komunikację zawiesiła w całości, więc długo nie będzie mogła trwać w takim stanie ponosząc koszty stałe. Po epidemii szykują się więc upadki niektórych PKS-ów lub ograniczania przewozów, powiększające białe plamy komunikacyjne w Polsce. Dotąd rząd, mimo nagłośnienia sprawy wykluczenia komunikacyjnego, nie potrafił mu przeciwdziałać. Po epidemii koronawirusa będzie w tej sprawie gorzej.

Nie ma się co łudzić, nadciąga niełatwy okres. Straty, tak osobowe jak i gospodarcze, spowodowane koronawirusem najbardziej odczują zwykli ludzie.