26 marca 2021

W Polsce nie ma żadnego lokdaunu

Nagłówki wiadomości twierdzą, że od 20 brzeźnia 2021 mamy w Polsce „lokdaun”. Natomiast od 27 brzeźnia 2021 ma być „twardy lokdaun”. Kłopot w tym, że nic takiego nie ma miejsca. Jest co najwyżej ograniczenie działalności niektórych usług, które w skali walki z epidemią koronawirusa jest dość miałkie. Powinniśmy sprzeciwiać się określaniu obecnych okoliczności jako lokdaun, bo do tego daleko.

Wybrałem się do Szczecina na zakupy. Było to 24 brzeźnia 2021, w dniu ustanowienia nowego rekord wykrytych nowych przypadków zarażeń. Od kilku dni obowiązują nowe obostrzenia, a kolejnego dnia zapowiedziano kolejne. Już sam fakt, że przejechałem swobodnie pociągiem 200 km, do innego województwa, świadczy o tym, że nie ma żadnego odcięcia (lokdaunu). Nikt nie pytał, czy to przemieszczanie się było uzasadnione, nikt nie wymaga posiadania zaświadczenia lub spisanego oświadczenia o powodzie przemieszczania się. Co najmniej połowa podróżnych w pociągu ma maski pod nosem, maski na brodzie, używa masek materiałowych lub części odzieży. Kolejna ¼ podróżnych ma maskę założoną byle jak, bez dopasowania do nosa. Prawidłowo maskę nosiło nie więcej niż ¼ wszystkich podróżnych w pociągu, którym jechałem. Kierownik pociągu pokaszliwał, więc nie powinien przychodzić do pracy z takim objawem – nikt go najwyraźniej nie sprawdzał. Widzę zmianę maszynistów – jeden ma słabą maskę materiałową, a kolejny nie ma jej wcale – wszyscy troje z kierownikiem pociągu mają podczas zmiany styczność z sobą.

Poruszam się po mieście i robię zakupy. Na ulicach to samo – mnóstwo osób z maską pod nosem lub maską bawełnianą, najprostszą. Nie widzę policji ani wojska na ulicach, nie wyłączając głównego placu wielkiego miasta, jakim jest Szczecin. Idę wąskim chodnikiem, na którym trudno się mijać z innymi zachowując wymagany odstęp, bo nikt z władz nie wpadł, aby zakazać stawania samochodem na chodnikach – z tym był kłopot przed epidemią, a w jej trakcie jeszcze bardziej się uwypuklił. Wchodzę do sklepów. Nikt nie egzekwuje obowiązkowej dezynfekcji dłoni lub używania jednorazowych rękawiczek, mimo że na wejściu stoi ochroniarz. Pracownicy hipermarketów pracują w maskach pod nosem lub na brodzie. Jestem jedynym, który przestrzega odstępów w kolejce do kasy. Udaję się do apteki „Cefarm” z zamiarem uzupełnienia zapasu masek FFP2. Apteka w samym śródmieściu, należy do największego przedsiębiorstwa farmaceutycznego w Szczecinie, posiadającego 24 apteki i mającego tradycje jeszcze z Polski Ludowej. Masek FFP2 nie ma w sprzedaży…

Tak wygląda codzienność. Co robi rząd? Wprowadza jedynie ograniczenia w usługach ogólnodostępnych, typu szkoły, hotele, restauracje, niektóre sklepy w centrach handlowych. Nie ma ograniczeń w przemieszczaniu się, nie ma nawet godziny policyjnej. Granice są dziurawe jak ser szwajcarski. Nie są kontrolowane ani ograniczane zakłady pracy, nawet jeśli wytwarzają jakieś produkty niskiej przydatności – mimo że niedawno władzom wymsknęło się, że źródłem ponad 50% zarażeń są zakłady pracy. Gdzie jest więc ten lokdaun?

Zbliżają się katolickie święta Wielkanocy. Będzie powtórka z Bożego Narodzenia. Policja już zapowiedziała, że nie będzie kontrolować kościołów ani domów. Chyba, że ktoś powiadomi, ale wtedy zapewne będzie interweniować po macoszemu – będzie udawać, że nie znalazła adresu, albo tylko przejedzie obok i odhaczy że nic się nie działo. Będzie wiec można jeździć przez pół Polski i robić bezkarnie wielkanocne posiadówki w domach, bez masek, odstępów i ograniczeń liczby osób. Niby gdzie ten lokdaun?

Rząd i społeczeństwo nie zdają sprawdzianu. Rząd ma krew na rękach przez swoje zaniedbania, a 1/3 społeczeństwa trzeba siłą narzucać i egzekwować obostrzenia. Epidemię można opanować. Tak to zrobiono w krajach niekapitalistycznych: Kuba, Chiny, Wietnam. Swoim sposobem zrobiła to Korea Północna. Także w niektórych krajach kapitalistycznych, które podjęły odpowiednie czynności, epidemia jest pod kontrolą: Korea Południowa, Tajwan, Nowa Zelandia, Australia. W tych krajach także widać okresy słabości, ale czym jest wysokie 800 przypadków na 11-milionowej Kubie wobec naszych 30 tys.? A już liczby zgonów, maksymalnie kilka dziennie, są wręcz nieporównywalne wobec naszych kilkuset śmierci dziennie.


Czytaj również: Działania, jakie powinna podjąć Polska w walce z koronawirusem