06 lipca 2020

Aferka w Lewicy Razem z wysokimi wynagrodzeniami

Lewica Razem od początku swojego istnienia się pogrąża i szkodzi ogółowi lewicy w Polsce. Robi to tak często, że nawet nie ma większego sensu o tym pisać, zwłaszcza że łatwo można się o tym dowiedzieć. Jednak tym razem sprawa jest o tyle ciekawa, że jest jedną z większych wizerunkowych wtop, o której nie przeczyta się w lewicowych portalach.

Na zdjęciu: Maciej Konieczny, członek Zarządu Krajowego Lewicy Razem, podczas ślubowania, 12 listopada 2019.

Zazwyczaj spuszczamy zasłonę milczenia nad Lewicą Razem czy też nad całą sejmową Lewicą, która pojęcie lewicy tylko kompromituje poprzez uległość kapitalizmowi, rusofobię, atlantyzm czy zwyczajny brak wiarygodności. Ot, np. ostatnio Maciej Konieczny brał udział w zgromadzeniu, podczas którego napędzał nagonkę władze Białorusi – czyli chciałby się przyczynić do wpędzenia w biedę Białorusinów, tak jak wpędzono Ukraińców. Lewica Razem na swojej stronce wrzuciła nawet zdjęcie graffiti z wizerunkiem Aleksandra Grzegowicza Łukaszenki na szubienicy (zobacz tutaj). Każdy świadomy lewicowiec nawet nie będzie zajmował się taką nibylewicą. Tym razem jednak sprawa jest ciekawa i można mieć nadzieję, że ostatecznie pogrąży Lewicę Razem.

Sprawę opisały Onet.pl oraz „Rzeczpospolita”, wg których czterech posłów będących w zarządzie Lewicy Razem pobrało wynagrodzenie w wysokości ok. 200 tys. złotych. Następnie miało je wpłacić na fundusz wyborczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej, z list którego startowali. Częściowo sami, a częściowo przez członków swoich rodzin, aby ominąć ograniczenia jakie są wobec pojedynczej osoby wpłacającej darowiznę na fundusz wyborczy, które to ograniczenia są znacznie niższe niż wypłacone wynagrodzenie. Nie jest też jasne, czy w ten sposób wpłacili wszystko, bo Konieczny w wypowiedzi stwierdził że wpłacił ok. 56 tys. a o reszcie nie chciał mówić. I on jest posłem samookreślającym się jako socjalista, który podczas ślubowania pokazał gest zaciśniętej pięści. Pozostali nie odpowiedzieli na prośby o łączność z dziennikarzami. W dodatku całość tych działań miała się odbyć z pominięciem demokracji wewnątrzpartyjnej.

Dotąd Lewica Razem wydała tylko lakoniczne oświadczenie (czytaj tutaj). Na stronie na Fejsbuku cisza jak po burzy. Podobnie na stronach Koniecznego i Zandberga. Nie udzielają wypowiedzi ani wyjaśnień. Pewnie cały czas myślą, jak z tego najlepiej wybrnąć pod względem marketingowym.

Smród jak nic! Nawet jeśli wszystko okaże się zgodne z prawem, to smród pozostaje. Teraz już nawet pokazanie wyciągów bankowych niewiele pomoże. Oto bowiem Lewica Razem, której hasłem było „Inna polityka jest możliwa”, robi dokładnie to samo co stronnictwa głównego politycznego ścieku – omija przepisy, wykorzystuje do tego rodzinę, a do tego nie działa przejrzyście. Warto przypomnieć, że Lewica Razem sama zgodziła się startować z list Komitetu Wyborczego SLD, bo dzięki temu mieli niższy próg wyborczy.

Tymczasem lewicowy portal Strajk.eu też milczy jak zaklęty. Ostatnio redaktorzy Strajku.eu twierdzili, że słabością lewicy jest brak własnych środków przekazu. Teraz zamiast piłować temat, pokazują że nie obchodzi ich rzetelna ocena działań (niby)Lewicy.

Pozostaje mieć nadzieję, że ostatecznie pogrąży to Lewicę Razem. Im szybciej cała ta (niby)Lewica odejdzie, tym dla lewicy lepiej. Musi powstać nowe, porządne antykapitalistyczne ugrupowanie, które nie będzie zainteresowane atlantyzmem czy wpychaniem Białorusi w łapska zachodniego imperializmu.