01 maja 2019

Moja droga do antykapitalizmu

Moją drogę do antykapitalizmu można streścić krótko, otóż na własnej skórze odczuwam zło kapitalizmu i nie podoba mi się obecny ustrój.

Pochodzę z małej miejscowości. W mojej gromadzie niemal w każdej miejscowości działało państwowe gospodarstwo rolne. Od dziecka jestem zaznajomiony z krajobrazem po PGR-ach, jak opuszczone obory, stodoły, budynki gospodarcze, maszyny. Obserwowałem też stopniowy zanik połączeń kolejowych w mojej miejscowości, jako że kolej była moją pasją. Z czasem zacząłem się zastanawiać jak to możliwe, że coś co działało przez tyle lat i służyło społeczeństwu, nagle przestaje działać.

Zacząłem szukać w najnowszej historii Polski jakiegoś wzorca. Obecny ustrój zdecydowanie tym wzorcem nie był, bo zniszczenia mogłem obserwować na codzień. Początkowo takim okresem wydawała mi się II Rzeczpospolita. Myślałem wtedy: „Wszystko szło dobrze, tylko wojna przerwała a potem ci niedobrzy komuniści zepsuli”. Szybko jednak porzuciłem te mrzonki, zacząłem dostrzegać ile zawdzięczamy Polsce Ludowej i jak wielkie są jej osiągnięcia.

Równolegle coraz bardziej kapitalizm zaczął mi dokuczać, zwłaszcza zważywszy na moją nieuleczalną chorobę wrodzoną. Gdyby nie pomoc rodziny, która na szczęście ma dobrą pracę w państwowych zakładach, to byłoby mi jeszcze ciężej i mógłbym mieć problemy kupnem sprzętu umożliwiającego codzienne funkcjonowanie. Na studiach doceniłem pomoc państwa, która jeszcze się tam uchowała – choć niewielka, to jednak była odczuwalna.

Po studiach dotknęło mnie bezrobocie. Z uwagi na niepełnosprawność nie mogłem podjąć żadnej pracy fizycznej. Pracy dostępnej dla osoby mającej ograniczenia w przemieszczaniu się było niewiele. Niemal żadna prywatna firma nie była przygotowana na to, że pracownik umysłowy może być np. o kulach i nie może chodzić po schodach, mimo że przecież na codzień w miarę normalnie funkcjonuje i sobie radzi. W końcu udało mi się dostać pracę w jednym z dużych urzędów.

Pracując w urzędzie miałem dość przyzwoite warunki pracy, choć mój przełożony nie znał praw pracownika i kilka razy je złamał. Mogłem za to obserwować mnóstwo innych patologii, jak marnotrawstwo środków publicznych, wypływ środków do prywatnych firm powiązanych z urzędem, kumoterstwo, niewłaściwe zarządzanie. Bywało, że obrywałem za coś, co nie było moją winą, a wynikało ze złej organizacji pracy urzędu. Widziałem też zakłamanie lokalnych elit politycznych związanych z urzędem. Mimo że pracowałem dobrze, przechodziłem przez kolejne szczeble, oceny i nabór, to po 2,5 roku zostałem z dnia na dzień bez pracy, kiedy nie przedłużono mi ostatniej umowy na czas określony. Nie było żadnych powodów zawodowych do zwolnienia mnie, a rzeczywistych powodów mi nie podano. Mogę się tylko domyślać, że komuś się nie spodobałem, bo na moje miejsce przyjęto znajomą osoby mocno ustawionej i wrogo do mnie nastawionej.

Ponownie zacząłem szukać pracy. Słałem kolejne życiorysy zawodowe i listy motywacyjne, kiedy w telewizji mówiono o rekordowo niskim bezrobociu.

Do tego nałożył się brak mieszkania, które osobie z ograniczeniami w poruszaniu się ciężko uzyskać. Po studiach mieszkałem kilka lat w domu studenta, korzystając z niepełnego obłożenia. Jednak wypadałoby go w końcu opuścić, co nastąpiło.

Z powyższych powodów i jeszcze kilku innych osobistych musiałem powrócić do swojej rodzinnego, niewielkiego miasta. Tu nie mam żadnych szans na sensowną pracę. Nie mam też możliwości lepszego dojazdu, bo komunikacja powszechna jest tu znikoma.

Równocześnie na co dzień obserwuję różne patologie obecnego ustroju, który działa wyłącznie w interesie bogatych i kapitalistów, a nie przeciętnych ludzi. Wszechobecna propaganda, wedle której każdy może zaznać luksusu przez swoją pracowitość, kieruje potrzeby na jakiś chory indywidualizm i konsumpcjonizm, z osób potrzebujących robi nieudaczników, pokazuje że rzekomo jest sprawiedliwie, dobrze, wszędzie barwnie. Wszystko to może zaobserwować każdy, wystarczy tylko być świadomym.

Moja dotychczasowa droga życiowa jednoznacznie wskazuje mi, że obecny ustrój jest szkodliwy dla społeczeństwa i trzeba go zastąpić nowym, który będzie ustrojem uspołecznionym, gdzie ważniejsze będzie dobro ogółu a nie pieniądz. Mimo młodego wieku zdążyłem doświadczyć bezrobocia, nieposzanowania pracownika, braku mieszkania, wykluczenia komunikacyjnego. Szczęśliwie dotąd nie doświadczyłem innych gorszących rzeczy, choć jest to raczej dzieło przypadku aniżeli systemowych rozwiązań.