01 maja 2019

PKB Polski Ludowej

Produkt krajowy brutto jest dziś jednym z podstawowych mierników gospodarczych na świecie. Mimo że z ekonomicznego punktu widzenia ten wskaźnik niewiele mówi o rzeczywistej sytuacji społeczno-gospodarczej, to jest wręcz ubóstwiany w dzisiejszym kapitalistycznym świecie. Inaczej było w krajach socjalistycznych, gdzie PKB nie był liczony. Istnieją jednak szacunki PKB dla Polski Ludowej i są one dość pozytywne.

Zacznijmy od tego, że stosowanie PKB do oceny sytuacji społeczno-gospodarczej jest pozbawione sensu. O wadach PKB mówi się już na pierwszym roku studiów kierunku ekonomia. Najpoważniejsze są niwelowane poprzez przeliczanie PKB na osobę oraz uwzględnienie parytetu siły nabywczej (PKB PSN). Mimo to rdzeniowe wady PKB pozostają, a zalicza się do nich:
  • nie uwzględnia efektów zewnętrznych, takich jak negatywny wpływ na zdrowie człowieka, zanieczyszczenie środowiska,
  • uwzględnia wytwarzanie przeciwdóbr, np. szpecących reklam,
  • nie uwzględnia przenoszenia zysków za granicę,
  • nie pokazuje rozwarstwienia społecznego,
  • nie uwzględnia jakości,
  • nie uwzględnia czasu wolnego (wypoczynku),
  • nie uwzględnia wartości wytwarzanych bezpłatnie.
Te wady dyskwalifikują ten wskaźnik od rzeczowej oceny sytuacji oraz porównania do Polski Ludowej, w której to rozwarstwienie społeczne było znacznie mniejsze, nie było części przeciwdóbr, jakość wielu towarów była lepsza niż obecnie, przenoszenie zysków za granicę nie występowało, prace w czynie społecznym były znaczące, a efekty zewnętrzne w niektórych dziedzinach jak np. przewozy były znacznie mniejsze.
Kraje socjalistyczne nie liczyły PKB. Wyjątkiem były Węgry od 1968 roku. Z jednej strony słusznie nie liczyły, ale z drugiej utrudnia to nam dzisiaj porównanie. Z pomocą przychodzi praca „The World Economy: Historical Statistcs” będąca dziełem Angusa Maddisona. Dane z tej pracy przytoczył „Obserwator Finansowy”:
Co z tego wynika? Otóż to, że w pierwszych dekadach PRL notował przyzwoity wzrost gospodarczy, nawet jak na standardy zachodnich krajów kapitalistycznych. Z danych Maddisona wynika, iż w latach 1950–1973 średnie tempo wzrostu gospodarczego w Polsce wynosiło 3,4 proc. rocznie (i jest to wzrost per capita, czyli uwzględniający silny wzrost liczby ludności po II wojnie światowej). To oznacza, że w tym okresie biliśmy pod względem tempa rozwoju większość krajów rozwiniętych, m.in. Wielką Brytanie (2,5 proc.), Szwecję (3,1 proc.), Szwajcarię (3,1 proc.), Danię (3,1 proc.), Norwegię (3,2 proc.), Australię (2,4 proc.), Kanadę (2,9 proc.), Nową Zelandię (1,7 proc.) i USA (2,4 proc.).

Nie wykorzystywaliśmy jednak wszystkich możliwości, jakie mieliśmy w ramach gospodarki planowej, bo np. Bułgaria rozwijała się w tym okresie w tempie 5,2 proc., a zatem więcej niż Niemcy Zachodnie, które rzekomo po II wojnie światowej doświadczały cudu gospodarczego (wzrost gospodarczy w latach 1950–1973 wynosił tam średnio 5 proc. rocznie).
”